Inscenizacja ekologiczna pt. „ W lesie” została przygotowana z myślą o festiwalu piosenki ekologicznej, który zorganizowałam w naszej szkole. W przedstawieniu brały udział dzieci z klasy III integracyjnej. Dzieci pokazały swoje zdolności aktorskie na forum całej szkoły, bardzo się podobały. W inscenizacji wykorzystałam wiele utworów muzyki poważnej, w szczególności skrzypcowej oraz wiele piosenek. Nie przedstawiłam tu poszczególnych utworów, ponieważ uważam, że muzykę każdy powinien dobrać wg własnej inwencji twórczej.
Inscenizacja ekologiczna pt. „W lesie” dla klas I-III
Narrator: Mieszkał komar w Górnym Sanie Muzykalny niesłychanie. Co dzień brzęczał, co dzień bzykał, Lecz mu zbrzydła ta muzyka, Którą nawet poszum gruszy W każdej chwili mógł zagłuszyć. Tydzień dumał, a w niedzielę rzekł:
Komar: Mam talent. Więc kapelę taką piękną w borze stworzę, Że zaproszą mnie nad morze, A w przyszłości i stolicę Swą wizytą też zachwycę
Nar. I w gospodzie „Pod Łabędziem” Tegoż jeszcze dnia orędzie Przy pomocy mrówek trzystu Wydrukował w formie listu: „ Kto ma talent oraz chęci cały wolny czas poświęcić na muzyczne edukacje, niech przyjeżdża na wakacje do Komara – Wirtuoza w Górnym Sanie – Stacja Brzoza.” Minął dzień i noc pogodna... Muzykanci w jednej chwili Na egzamin się stawili. Mucha, kornik, żuk, biedronka, Mrówka, chrabąszcz, trzmiel i stonka, Osa, ważka, świetlik, pająk, Tuż za nimi całą zgrają Świerszcze, pszczoły i szerszenie...
Komar: Przyjaciele! Instrumenty w mig rozdzielę. Co kto pragnie, na żądanie W swoje ręce w mig dostanie.
Kornik: Ja gram pięknie na waltorni.
Mucha: Mucha zaś bzyknęła chytrze: - umiem dobrze grać na cytrze.
Świetlik: - A ja – dodał mały świetlik- Marzę tylko o basetli.
Biedronka: - na gitarze nieźle brzdąkam – Pochwaliła się biedronka.
Pająk: - mój ród słynie z gry mistrzowskiej na pianinie
Żuk: Żuk z radości zatarł dłonie: - a ja zagram na puzonie.
Mrówka: - mój instrument to altówka- Oznajmiła skromnie mrówka.
Komar: - dziękuję – teraz każdy grać spróbuje. Pokaż, bracie, co potrafisz, Zanim wpiszę cię na afisz!
Narrator: - i w niecałe dwie godziny Zakończono egzaminy.
Komar: uff... skończone!
Konik pol.: Już od lipca co dzień grałem tu na skrzypcach Wciąż z zapałem wielkim grałem, Aż skrzypeczki połamałem. Bąk był jednak tak łaskawy, Że je zabrał do naprawy. A ja tyko o tym marzę Aby z tobą, mój komarze, Gdy usłyszę słowa zgody, W grze na skrzypcach pójść w zawody.
Komar: wszyscy zwą mnie wirtuozem I nie myślę bez powodu Stawać z tobą do zawodów. A poza tym, skrzypce moją są własnością. Póki woda płynie w Sanie, Nikt tych skrzypiec nie dostanie!
Osa: konik jest co prawda młody Lecz ma prawo iść w zawody! Niech się stara zagrać lepiej od komara.
Szerszeń: potrafimy grę ocenić!
Mucha: Zaczynajcie- rzekła mucha – My będziemy pilnie słuchać.
Komar: nie ma rady, Jeśli wszystkie chcą owady, Bym się zmierzył z tym pyszałkiem, Chociaż nie mam chęci całkiem, Dam mu szkołę i pokażę Z kim wojować się odważył. Zagram własne dwa utwory, Nie grywane do tej pory. Razem: brawo! Masz wyboru pełne prawo. (komar, z gracją wyciąga skrzypce, kłania się, gra, wszyscy biją brawa, drugi utwór, owady zaczynają tańczyć, znowu brawa)
trzmiel: Nikt komara nie pokona! ( komar wyciera czoło z potu, kłania się, unosząc smyczek w dłoni, podchodzi konik)
konik: Zapomniałeś chyba o mnie. (komar z pogardą daje skrzypce konikowi)
komar: upór twój mnie drażni, chcesz się zbłaźnić, to się zbłaźnij.
Konik: Spróbuję. Pająk niech akompaniuje. Słuch ma dobry, grywa czysto I wspaniałym jest pianistą. (na pająka skinął, natarł smyczek kalafonią, zaczął grać)
- cuda czyni
- toć to istny Paganini!
- a ze strun wciąż trele płyną wodospadem i lawiną.
- Trele czyste , trele drżyste, diamentowe i perliste.
Żuk: Brawo! ( wszyscy biją ogromne brawa) Trzeba prawdzie spojrzeć w oczy – Komar zdolny, lecz tymczasem Jak z mistrzowskiej gry wynika, Gdzież mu jeszcze do konika! (znowu brawa)
Razem: brawo konik, brawo konik!
Konik: moi drodzy, mam wrażenie, Że w tym krzyku i rozgwarze Nikt nie myśli o komarze. A tymczasem , bądźmy szczerzy, Jemu też się coś należy. Wszystkim rzecz to jest wiadoma, Że orkiestrę stworzył komar. Moc ma zasług w swym rejestrze I dlatego to w orkiestrze, Która w świecie wnet zasłynie, On na skrzypcach grać powinien.
Komar: bardzo cenię takie mądre oświadczenie, A za skrzypce z twojej ręki Powiem tylko szczere dzięki, Czyniąc mym pragnieniom zadość, Taką mi sprawiłeś radość, Że w przyszłości słowem ręczę, Jak najpiękniej się odwdzięczę.
Żuk: oddać skrzypce to nie sztuka. Chociaż męczy mnie podagra, pytam, na czym konik zagra?
Razem: właśnie, właśnie!
Konik: wnet wyjaśnię. Instrumenty są zajęte Więc ja będę dyrygentem.
Komar: Tyś się na mnie uwziął pewnie. Po dobremu więc ci radzę, Przestań czyhać na mą władzę. Zapamiętaj słowa święte: Ja tu będę dyrygentem! A na skrzypcach bądźmy szczerzy, Już mi wcale nie zależy I jeżeli chodzi o to Mogę oddać je z ochotą.
Chrabąszcz: Daję słowo Co za dużo, to nie zdrowo. Teraz jasno już wynika, Że ty skrzywdzić chcesz konika.
Narrator: i natychmiast po tych słowach spór rozpoczął się od nowa. Uchwalono wśród zamętu, Że dwóch będzie dyrygentów. A nazajutrz, tuż nad ranem, Komar już z gotowym planem, Sporządzonym nocną porą, Zwołał wszystkich nad jezioro. Trzmiel co speca miał opinię Narysował na korze pięciolinię.
Komar: Jak na korze pisać nuty? Pomysł nowy przyszedł nagle mi do głowy! Narrator: Po czym grzecznie bez wymówek, `grzecznie zwrócił się do mrówek i tłumaczył im dopóty, że udawać muszą nuty.
Żuk: Hurra – wyszła z mrówek partytura. (komar rozdaje zadowolony instrumenty)
komar: Zaczynamy pierwsze próby. Aby czasu już nie trwonić, Ustaliliśmy, że konik Próby będzie miał wieczorem, Ja zaś ranne sobie biorę. Ćwiczyć zaś będziemy póty, Póki wreszcie w takt batuty Sto akordów nie zadzwoni Godnych leśnej filharmonii
Narrator: Wnet minęły dwa tygodnie Ktoś: Trzmiel rozwiesza już afisze! ( owady podchodzą do drzewa czytają, jeden z nich bierze afisz i czyta na głos)
Owad: „Drodzy leśni przyjaciele! Już za parę dni , w niedzielę, Nad jeziorem, tuż o świcie, Piękny koncert usłyszycie. Tam orkiestra nasza sławna, Która ćwiczy już od dawna, Po raz pierwszy w naszych stronach Utwór piękny tu wykona. A więc warto czas poświęcić, Za to ręczą dyrygenci: Komar oraz Konik Polny. Wstęp dla wszystkich gości wolny”
Ktoś: A w niedzielę , bardzo wcześnie, Gdy las jeszcze tonął we śnie Już orkiestra, prawie cała na polanie się zebrała.
A w zaroślach na uboczu Widać już tysiące oczu. Czas zaczynać. Mkną minuty... (żuk rozdaje nuty) Żuk: Coś się złego święci. Gdzież są nasi dyrygenci?
Trzmiel: Jest nasz zbawca!
Komar: Wprost od krawca do was się pospiesznie zgłaszam, Za spóźnienie zaś , przepraszam. (kłania się, obok niego staje konik)
konik: Proszę wierzyć, frak musiałem długo mierzyć, bowiem klapy i nogawki wymagały wciąż poprawki.
Komar: Dość gadania. Zabierajmy się do grania. Dyrygować ja dziś będę, więc uwaga na komendę. Gdy batutę wzniosę w górę rozpoczniemy uwerturę.
Konik: Pan się myli. Byłem grzeczny do tej chwili. Dziś mój upór nie ma granic. Nie ustąpię panu za nic! I przysięgam na tę miętę, że ja będę dyrygentem!
Komar: Idź do domu i najlepiej zażyj bromu, Bo na nerwy brom pomaga. (odwraca się do orkiestry) Uwaga! (zaczyna dyrygować, płynie muzyka, konik również podnosi batutę, fałsz)
Bąk: Dosyć tego! Moim zdaniem to jest skandal, a nie granie. Grajek grajka chce zagłuszyć, a nam tutaj więdną uszy. Całe szczęście, żem ja w porę przelatywał nad jeziorem. Mam tu skrzypce dla konika. Bardzo cenne, wprost unikat. Niech więc konik skrzypce bierze, komarowi radzę szczerze swoje skrzypce w dłonie ująć i niech razem popróbują wraz z orkiestrą zagrać zgodnie, a ja wszystkim udowodnię, że najlepsza rzecz to zgoda. Niech więc konik rękę poda komarowi i niech raczy Wszystkie winy mu przebaczyć.
Bąk: Moi mili, szkoda teraz każdej chwili. Zaczynajcie grać od nowa, a ja będę dyrygował.
( piękna muzyka kończy przedstawienie)
opracowała: mgr Joanna Solinska
|